Neue Benennung der Datei



Download 0.69 Mb.
Page14/14
Date28.01.2017
Size0.69 Mb.
#9592
1   ...   6   7   8   9   10   11   12   13   14

Tyska procesja

Tyska procesja - autor: Sylwia Witman 23.06.2011


Tysiące tyszan przeszło dziś ulicami miasta w procesjach z okazji Bożego Ciała zwanego też Świętem Ciała i Krwi Pańskiej.

Tego dnia wierni kościoła katolickiego wspominają Ostatnią Wieczerzę oraz Przeistoczenie chleba i wina. Uroczystość ma charakter dziękczynny i radosny, a jej głównym elementem jest procesja z Najświętszym Sakramentem ulicami każdej parafii.

Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z procesji w parafii pw. św. Marii Magdaleny.
Zdjęcia: Michał Giel

http://www.tychy.pl/Page/exeConcrete/?mid=43&id=2106&module=gazeta
http://www.tychy.pl/twojetychy/tt_187.pdf

strona 8: SPOTKANIE ABSOLWENTÓW PO LATACH

Kiedys to była matura...
W RESTAURACJI „U PRZEWOZNIKA” ODBYŁO SIĘ W SOBOTE (18.06.) NIEZWYKŁE

SPOTKANIE. ZEBRALI SIĘ ABSOLWENCI LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCACEGO

W TYCHACH, KTÓRZY WSPOMINALI SZKOLNE LATA W 50. ROCZNICE SWEGO

EGZAMINU MATURALNEGO.

Sylwia Witman - s.witman@twojetychy.pl

Liceum Ogólnokształcace w Tychach miesciło sie przy ul. Brzozowej, przy Szkole

Podstawowej nr 14 czyli w budynku dzisiejszego Gimnazjum nr 1. Nie miało numeru ani

imienia, poniewaz w latach 50. było jedynym liceum w miescie. Dopiero w 1963 roku, gdy

szkoła przeniosła sie do nowej siedziby przy ul. Korczaka, powstało I Liceum Ogólnokształcace

im. Leona Kruczkowskiego. – To była kontynuacja naszego liceum – mówi Andrzej Cioska.

– Dyrektorem był Franciszek Teper. My nie bylismy pierwszym rocznikiem w tej szkole, ale

bylismy pierwszym, który stworzył pamiątkowe tablo. Cos takiego pojawiało sie w innych

szkołach, gdzie była dłuzsza tradycja, ale nasze liceum powstało w 53. roku. Gdy my przyszlismy

do szkoły w 1957 roku, pierwszy rocznik własnie ukonczył liceum. Nasza matura była piata w historii tej szkoły.
Po 50 latach

– Pierwsze roczniki nie były tak zorganizowane – dodaje Piotr Szczepanek. –

Dzis tablo to cos normalnego, ale w tamtych czasach bardzo ciezko było cos takiego stworzyc.

My jako pierwsi wyznaczylismy sobie zadanie, zeby nasz rocznik w ten sposób upamietnic

i udokumentowac. Piotr Szczepanek przyniósł pamiątkowe tablo z 1961 roku na spotkanie absolwentów,

zorganizowane 50 lat po maturze. Przedstawione sa na nim dwie klasy: 11a i 11b.

W sobote „U Przewoznika” spotkali sie absolwenci klasy 11b. – Te spotkania to juz tradycja, podobne

zorganizowalismy w tym samym miejscu 10 lat temu, w 40. rocznice matury – mów Piotr Szczepanek.

– Z wielkim trudem udało nam sie wszystkich odnalezc i ich zebrac, ale zrobilismy to,

bo wciaz czujemy te wiez – mówi Andrzej Cioska.

– Z 19 osób z klasy dwie juz zmarły. Dwie nie mogły przyjechac, bo mieszkaja za granica.

Ale i tak udało sie zebrac spora grupe. Dzis jest wiecej osób niz na spotkaniu na 40-lecie. Niektórzy

widza sie po raz pierwszy od czasu matury. Po tylu latach były nawet kłopoty z rozpoznaniem kto jest kto.
Na zdjęciu – patrz link:

Od lewej: Adam Skubis, Waltrauda Maksys, Artur Badeja, Jadwiga Rzok, Urszula Szojda,

Henryka Kowalska, Piotr Szczepanek, Alfred Mrowiec, Jan Jaksiewicz i Jan Kazior.
Wspomnienie nauczycieli

– Wtedy było 7 klas szkoły podstawowej, a potem 4 lata ogólniaka – wspomina pan Artur,

jedne z absolwentów klasy 11b. – Taka była numeracja, ze podstawówka to były klasy

1 do 7, a liceum 8 do 11. Matura była zupełnie niepodobna, do tego, co zdaje sie dzis.

Egzaminy ustne zdawało sie wszystkie na raz, jednego dnia, za jednym wejsciem. Egzamin

pisemny był z matematyki i jezyka polskiego, a ustnie zdawało sie matematyke, jezyk polski,

historie i taki przedmiot jak wiadomości o Polsce.

– 50 lat temu to była matura – dodaje Andrzej Cioska. – Gro uczniów, którzy ja zdawali

dostawało sie na studia. Wielu z nich dzis jest sedziami, lekarzami, pracuja naukowo. Mielismy

tez wspaniałych pedagogów.

– Ja osobiscie wspominam naszych Profesorów w ten sposób – mówi Piotr Szczepanek.

– Pajakowi, Koterli i Krzyzowskiemu zawdzieczam, ze zajałem sie fizyka i informatyka.

Dzieki Rudzkiej, Katnej, Skoczynskiej i Czarskiej, połknałem bakcyla jezyków obcych.

Dzieki Kowalczykowi gram w siatkówke juz 54 lata i trenuje młodych adeptów tej sztuki w Niemczech.

Dzieki Liptakowi, jako wychowawcy, Szeligowej, Buchowej i dyrektorowi Teperowi

– zajałem sie sprawami slaskimi, nasza historia i kultura.

NEKAJACY BANK - Jan Mazurkiewicz

j.mazurkiewicz@twojetychy.pl

przyslij e-maila: redakcja@twojetychy.pl napisz: Twoje Tychy, al. Piłsudskiego 12, 43-100 Tychy, z dopiskiem:

Zapytaj eksperta. Twoje pytanie przekazemy ekspertowi, odpowiedz znajdziesz na łamach TT

Czy mozna byc kilka razy dziennie nekanym przez instytucje panstwowa, firme prywatna

czy np. bank? Jak sie okazuje, mozna. Nasza czytelniczka wzieła kredyt w Polbanku. Przez

wiele lat spłacała raty w terminie. Jej problem polega na tym, ze od czasu kryzysu dostaje pieniadze nieregularnie.

Zdarzaja sie jej 5, maksymalnie 10 dniowe poslizgi w spłacie zadłuzenia. Czytelniczka rozumie, ze za niedotrzymanie

terminu naleza sie bankowi odsetki. Jej sprzeciw budzi fakt, ze juz na drugi dzien po terminie nekana jest trzy, a nawet

piec razy dziennie telefonami, zarówno przez bank, jak i przez firme windykacyjna. Z kazdym razem jest to inna osoba, kazdej musi tłumaczyc sytuacje „od Adama i Ewy”, kazdemu od nowa podawac date zapłaty. Osoby telefonujace sa aroganckie, napastliwe, potrafia dzwonic nawet o bardzo póznej porze dnia. Kazdy taki telefon kosztuje dodatkowo 39 zł, kwota raty rosnie wiec lawinowo. Przychodzi tez po tygodniu płatne wezwanie do zapłaty (nawet wtedy, gdy

rata jest juz uregulowana), w którym wymieniona jest ogólna suma, bez jakiejkolwiek informacji, za co naliczono dodatkowe pieniadze.

Ta pani płaci co miesiac, w przeciwienstwie do wielu kredytobiorców, którzy popadli w spirale zadłuzenia, ale jest juz na skraju wytrzymałosci nerwowej przez te telefony. Ostatnie pare rat zapłaciła w terminie, mimo to telefon dalej nie milknie, a kwota zobowiazania rosnie. W imieniu czytelniczki zadzwoniłem do rzecznika Polbanku.

Nie potrafił wytłumaczyc, o co tu chodzi. A raty rosna…




Z´art centa wart:

From: Marian Zakrzewski Sent: Friday, June 24, 2011 Subject: EURO PESEL

Unia Europejska XXI w.
- [operator]: Dziękujemy, że wybrał pan nasza pizzerię. Czy mogę prosić o pański numer EUROPESEL?

- [klient]: Dzień dobry. Chciałbym złożyć zamówienie.

- [o]: Czy mogę najpierw prosić pański numer EUROPESEL?

- [k]: Mój EUROPESEL, tak.... już ..chwileczkę...to jest:
2165052031412341123221854332223.

- [o]: Dziękuję, panie Nowak. Widzę, że mieszka pan przy ulicy Żytniej 14, a pański numer telefonu to 56320302. Numer telefonu w pańskim biurze to 54356326, a numer pańskiej komórki to 88234924. Z którego numeru pan dzwoni?

- [k]: Co? Dzwonię z domu. Skad pan ma te wszystkie informacje ?

- [o]: Jestesmy podłaczeni do Systemu, proszę pana.

- [k]: (wzdychajac) A... tak... Chciałbym zamówić dwa razy wasza Pizzę Samo Mięcho.

- [o]: To chyba nie jest dobry pomysł, proszę pana.

- [k]: Co pan ma na mysli?

- [o]: Proszę pana, w pańskiej kartotece medycznej jest napisane, że ma pan za wysokie cisnienie i ekstremalnie wysoki poziom cholesterolu. Twój Narodowy Opiekun Zdrowia nie zezwoli na takie niezdrowe zamówienie.

- [k]: Cholera. To co pan proponuje?

- [o]: Może pan spróbować naszej niskotłuszczowej Pizzy Sojowej. Z pewnoscia panu zasmakuje.

- [k]: Czemu pan sadzi, że mi to zasmakuje?

- [o]: Wypożyczał pan w zeszłym tygodniu "Sojowe przepisy kulinarne" z biblioteki, dlatego własnie to panu zasugerowałem.

- [k]: Ok, ok. Proszę więc dwie rodzinne. Zaraz podam panu numer karty kredytowej.

- [o]: Obawiam się, że będzie pan musiał zapłacić gotówka, bo przekroczył pan limit na koncie karty kredytowej.

- [k]: No to skoczę do banku tu obok i przyniosę gotówkę zanim wasz kierowca dostarczy pizzę.

- [o]: Pańskie konto czekowe również jest już wyczerpane.

- [k]: Nieważne. Po prostu przyślijcie pizzę, mam już gotówkę gotowa. Jak długo to zajmie?

- [o]: Obawiam się, że około 45 minut, gdyż mamy teraz dużo zamówień. Chyba, że jezli chce pan jechać po gotówkę, to po drodze sam pan podjedzie po zamówienie. Jednakże wożenie pizzy motocyklem może być ryzykowne.

- [k]: Skad u diabła pan wie, że jeżdżę na motorze ?!

- [o]: Pisze tutaj, że oczekuje się na pana z pierwsza wpłata na samochód. Ale motocykl ma pan już spłacony.

- [k]: k.... !!!!!!!!!

- [o]: Radzę uważać co pan mówi. Ma pan już przecież kolegium za obrażenie policjanta w lipcu 2006 roku oraz wyrok za opowiedzenie nietolerancyjnego dowcipu o nekrofilach. 

 - [k]: (Milczenie)

- [o]: Czy chce pan cos jeszcze ?

- [k]: Tak, mam kupon na darmowe dwa litry coli.

- [o]: Przykro mi, proszę pana, ale nasz regulamin zabrania podawania coli cukrzykom...........

-----------------------------------------------------------


Ks. mgr  Marin Zakrzewski Łąsko Wielkie 21 PL-86-010 KORONOWO
Tel/fax. +48     52 582 38 78 kom: +48        605 403 457 www.lasko-wielkie.pl


From: ojgyn.interia To: Peter K. Sczepanek ; Sent: June 24, 2011 Subject: nowy kónsek

Witej Peter! Wybocz, ale jo tyniyń blank przepómnioł ło nowym kónsku dlo Cia. Bydzie to terozki  łostatni kónsek sobotni. Móm laba bez dwa miesiónce, ale byda Ci posywoł krótke kónski, take, ftore niy polecóm we Radiu Piekary.

 Pozdrowióm piyknie i do juzaś! tydzOjgyn www.ojgynzpniokow.pl

 

Powstańce ze ... szislónga... 25 czyrwca 2011r - Ojgyna s Pniokow


Nó, tóż mómy za niycôłki tydziyń fajrant tego piyrszego latowego miesiónca, tego czyrwnia. I Wiycie, jô już jes deczko zwiykowany, i małowiela poradzi mie jesce we życiu zacukać i zaskoczyć. Ale pierónym ci mie poradzóm łozgzukać niyftore łoszkliwce – i to nôjbarzij te, ftore majóm dziepiyro dwadzieścia-trzidziyści lôt, a kierym sie zdô, iże wszyjske filipy pozjôdali – to, iże łóni nóm, zwiykowanym, bydóm tuplikować jak przinoleżi żyć, i jak być... Polôkym, tym richticznym Polôkym, a ku tymu – prawym katolikym. Wiela mi w tym spómóg artikel jednego modego, ale fest móndrego karlusa Jacka Dehnela. To, co terôzki byda pisôł, już pierónym dôwno tymu belóntało mi sie po gowie, i tyż ci nierółz cosik’ech ło tym sam rzóńdziół, ale terôzki kciôłbych ździebko wiyncyj ło tym połozprawiać, i sóm dlô sia wyeklerować zachy, pojstrzód ftorych prziszło mi sam terôzki żyć.

Wiycie, moje roztomiyłe! Ftosik pedziôł – i pewnikiym niy bół to samtukej jaki kapelónek, a ino nawiydzóny klugszajser – iże ta naszô, tak srodze wywołanô polskość „moge być zglyndym, sztelóm dlô wszyjskich krześcijanów, ftorzi niy poradzóm sie doczkać na druge przijńście Pana.” Ludzie! Niyzalyżnie łod tego, eźli sie jes Polôkym, Szpaniolym, Italijóńcym lebo Brazilijôkym, kôżdy prawy krześcijón, musiôłby we swojij jednocie, i we życiu, zdôwać srogi egzamin ze... historyji Polski.

To wszyjsko jes fórt elemyntym starucnego łobłyndu we ftorym Polska jes tym „Krystusym i nablym nôrodów”, a co dzisiôj jes na isto wymyślate, i jes ci to na isto darymny futer, a my wszyjske samtukej sómy takimi „wojôkami powstaniô dómowiny, tyj ziymskij, biôło-czerwiónyj, ale tyż nôjsómprzód, tyj ci łojczyzny niybieskij, i sómy fertik umrzić we kôżdym łoka mrziku, fertik na śmiyrć, ftorô snosi wszyjske zimske łograniczyniô, i jes ci ku tymu tyż warónkym abzolutnyj ślebody.”

I jesce te śpiywki: „Jeszcze Polska niy zginóła podwiyl my... ginymy”. I kiej nôs ustanóm hyrtować szisym we zadek gowy, kiej niy bydzie wiôł nóm we plecy wiater ze wschodu, a i żôdyn niy wyzdradzi nôs ło szaroku! – jak to niydôwno rzóńdziół jedyn ze tych dwióch nawiydzónych cwilingrów, ftorzi habli tyn nasz miesiónczek, a jejich kamraty pedzieli, co to bół ino... ruski cufal.

I wiycie! Pierón mie mô szczelić, kiej ci blank mode biórokraty, „aparatczyki” ze partyjnego nadaniô, dwadziestopôra-, trzidziystopôralytni, łozsóndzajóm, fto bół dobrym, a fto juzaś łoszkliwym Polôkym we 1944, we 1956, we 1979, we 1989r.; same tyż polygłe, zesłańce, mordowane we Katyniu, jedyn we drugigo powstaniec, „psiamać” warszawski, ftorego ringowanie sie, jego ci festelnô „walka”, boloki i łamżynie kanalami spolygô na tym, iże zicnół taki ipta na swojim szislóngu ze „laptopym” w gracy i klepie roztomajte plytnie, artikle i felijetóniki, abo tyż jesce ku tymu zajôdô sie słonymi sztangelkami na jakichsik ci tam kómisyjach.

Wiycie! Te istne niy uchyciyli sie na kónszpiracyjô, PRL pôd na pychol, podwiyl łóni niy skóńczli licyjóm, bali i ze sztudyntóma niy posztrejkowali, żôdyn łod nich tyj łofiary kwi niy wymôgôł – same sie beztóż jóm twórzóm, bajstlujóm. Twórzóm – jak to sie terôzki gôdô – „witualnô rzeczywistóść”, i we tym „wirtualu” łoddôwajóm swoji życie, pyndalujóm tymi moc smrodlawymi kanalami, wykwôwiajóm sie we katyńskim lesie, we ubeckich, abo esbeckich katówniach, folterkamerach. W tym „wirtualu” sóm ci tyż na isto krześcijónami ciepanymi lyjwóm na zeżricie, sóm tyż côłkóm familijóm łozstrzeliwane za dekowanie Żydów, i to łod starzika, do blank jesce smarkatego synecka.

I niy w tym problym, iże niy narôżajóm swojigo życiô, niy wstyrkajóm swojich palcysków miyndzy dźwiyrze, nie sóm „bojowcami”; czasy mómy blank inksze, spokojniyjsze (chocia, jak fto kce mieć pole do prôwdziwych poświyncyniów i kce swoji życie na isto narôżać dlô dobra inkszych ludzi, to sposób znôjdzie). Niy idzie tego wymôgać łod inkszych, łosobliwie kiej niy wymôgô sie tego łod sia – a jô, moje wy roztomiyłe, niy jeżech bohatyrzym, ani tyż nigdy żôdnych takich nadbytnich ambicyji niy miôłech. Jô móm rôd mój szislóng, tego mojigo kómpa, moje móndre ksiónżki i moje szalplaty, kierych rôd suchóm. I tym barzij móm we reszpekcie i we srogij zocy łofiary mojich familijantów, ftorzi narôżali sie – a lecy kedy i traciyli – życie we powstaniach, na łobiuch wojnach, we tych kanalach powstańczyj Warszawy, we folterkamerach gestapo, kajś we Katyniu, na zesłaniu, cobychmy mieli „normalny” kraj, ze ksiónżkóma i... szeslóngym. Ale tyż stopieróńsko mierzi mie, kiej ftosik sie sztigluje we jejich piyrze, ale niy ponósi żôdnyj łofiary, kiej przipinô sie łodznaczyniô pichniynte blank wartko i po cichuśku ze cudzych trómnów.

I możno byda łoszkliwcym ale prziszôłech na te idy, coby twórcy tyj nowyj, moc już wywołanyj (he, he podwiyl co, sam u nôs) kómputrowyj gracki pod mianym „Wiedźmin 2”, ftorzi już bezmać majóm fajrant ze tóm robotóm, wypokopili dlô tych wszyjskich szislóngowych bohatyrzów i powstańców gracka, we ftoryj poradziyli by łóni przeżywać wszyjske ciyrpiynia Nôrodu polskigo, kaj poradziyli by kopyrtnóńć pod Cecoróm, wstôwać nó i juzaś kopyrtnóńć pod Stoczkym, pyndalować kanalami, juzaś kopyrtać, i juzaś wstôwać, żeglówać po morzu, i „na tym morzu lyc, ze hónorym lyc”, juzaś wypłynóńć na wiyrch, i juzaś kopyrtnóńć, łobrónić tyż ta powstańczo reduta, kopyrtnóńć, dać sie ściepnóńć nad Polskóm jak te wywołane cichociymne, i tak dalszij, aże ze sia wyciepnóm „trauma”... skuli braku tyj „traumy” i ustanóm ci nóm yntlich fandzolić we côłkowicie richticznych, niy „wirtualnych” artiklach ło tym jak to łóni styrcóm na szweli życiô i śmiyrci, kiej już zicli bykwyjm na szislóngu! >>>>

Wiycie, ftosik festelnie módry pedziôł bół, iże nasze życie jes pierónym krótke a przocieli mómy pierónym... mało. I to mie sie zdo na zicher prôwdóm. I beztóż tyż kciołbych terôzki łopedzieć jedyn fal, ftory sie przitrefiół kajsik za starego piyrwyj... a możno tyż i blank... niedôwno.

Rółzczasu łojciec fest pijynżnyj familiji, wzión swojigo synka na szykownisty ausflug, kajsik na wiyś, coby mu gynał pokôzać jak tak na isto żyjóm chudobne, biydne ludzie. Przetrôwiyli dwa dni we takim szykownym wiyjskim łobyńściu, ftore przinôleżało do ludzi, kierych wszyjske uważowali za festelnie biydnych.

We dródze powrótnij, już po tym ausflugu, łojciec spytôł sie swojigo synka:

– Nó, i rzyknij ty mi, jak ci sie spodobôł tyn nasz wander, te nasze smyki?

– Łooo, łojciec, tyn wander bół spanialisty i paradny!

– A widziôłeś, jak tak na zicher żyjóm biydne, festelnie chudobne ludzie? – spytôł synka łojciec.

– Ło, ja... widziołech, gynał widziołech – łodpedziôł wartko synek.

– Nó, tóż rzyknij ty mi czegoś sie naumiôł na tym naszym ausflugu?

– Nó, łojciec! Merknółech, iże łoni, tam we tyj dziydzinie, majóm śtyry psiôki a my... ino jednego. – łodpedzioł synek. – My mómy srogi basing aże do półowy naszego łogrodu, a łóni mieli takô ci ino bystrzina, ftoryj łostatka blank niy idzie ujzdrzić.

– Nó, i.... ?

– My mómy, tatulku, importiyrówane, kónsztne łoświytlynie we tym naszym łogrodzie, a łoni juzaś majóm... gwiôzdy we nocy na niybie...

– Naszô, łojciec, wysiodka, naszô lauba sióngô ino do półowy naszyj parcyli, a łoni majóm przed sia côłki horizónt...

– Nó, ja, prôwda...

– My mómy, łojciec, maluśki kónsek ziymi do życiô, a łoni majóm zôgón naobkoło taki srogachny, iże weźrok hań-tam niy sióngô...

– Nó, synek, tyż prôwda, ale...

– My, tatulku, mómy sużóncych, kierzi nôs łobsugujóm, a łoni... bedinujóm inkszym... My tyż ci kupujymy jôdło, a łoni swoje jôdło uprôwiajóm...

– Nó, i ....

– Tatulku, my, dlô naszygo uchowaniô, łochróny momy srogi mur naobkoło naszygo pósiadła, a łoni ci juzaś majóm mocka przocieli, ftorzi jich chrónióm...

Łojciec tego synka sztopnół zdymbiôły i blank nic niy poradziół łodpedzieć, niy poradziół rzyknóć słówecka ...

– Dziynkuja ci tatulku – rzyknół na łostatek tyn synek – coś mi pokôzôł jake to my, tak na isto, sómy... biydne, i moc chudobne!

I terôzki, moje roztomiyłe, rzyknijcie mi jedne, eźli blik, wejzdrzynie ze blank inkszyj perspektiwy na nasze żywobycie niy jes ci na isto mocka całbrowne?

Pomedikuj chopie (babo), co sie stanie eźli bydymy dziynkować za to wszyjsko, co jes ci nóm dane, miasto tropić sie ło to, czego niy mómy. A łosobliwie ło swojich przocieli. Woż sie chopie (babo) to, iże: Życie jes festelnie krótke, a przocieli mô sie ino blank maluśko...

Nó, ja... miarkuja, iże to niy bóło zatela wicne. Ale terôzki możno cosik blank ze inkszyj faski.

Mocka już móndrych artikli napisali roztomajte ludzie ło babach i chopach. Ale tyma jes tak łogrómnucnô, iże zawdy znôjdzie sie jesce cosik, co werci sie jesce napisać, i możno... przeczytać. Jakisik móndrok wypokopiół cosik takigo, iże bezmać we Nowym Yorku łozewrzili srogachny sklep, kaj baby mogóm se dlô sia łobrać i – he, he, – lajstnóńć sie... chopa.

Blank przi dźwiyrzach do tego składu powiesiyli ale takô insztrukcjô, jak ci tyż to przinoleżi korzystać ze tego modernego sklepu. Napisane tam bóło tak:

– Mogesz babo wlyjźć do sklepu ino jedyn jedziny rółz;

– We tym magazinie jes szejść sztoków, a cychy łosobliwe tamesznych chopów, sóm corôzki lepszyjsze ze kôżdym sztokiym;

– Mogesz tyż łobrać se lecy jakigo chopa na tym razinku sztoku, abo pójńść ło jedyn sztok wyżij;

– Kiej już wlejziesz wyżij, to na zicher niy mogesz sie wrócić nazôd.

Nó, tóż jedna wrazicko baba, możno ino Hamerikóńskô baba (chocia Polski tyż niy sóm lepszyjsze) uzdała sie wlyjźć rajn do sklepu, coby znojść tego jedzinego dlô sia chopecka. I tak na tym piyrszym sztoku przeczytała wiszóncô anónza, na ftoryj jes napisane:

Sam sóm chopy, ftore majóm dobrô robota!”

Baba pomedikowała deczko i polazła zarozki drab na wiyrch. Na drugim sztoku juzaś anónza, na ftoryj jes napisane:

Sam sóm chopy, ftore majóm dobrô robota i ku tymu przajóm dzieckóm!”

To ale babie niy stykło, i polazła jesce wyżij. A na tym trzecim sztoku bóła ci juzaś inkszô anónza, na ftoryj pisało:

Sam sóm chopy, ftore majóm dobrô robota i ku tymu przajóm dzieckóm i sóm festelnie urodne i głôdkie!”

Nó, kiej tak to wyglóndô – pomedikowała baba – to pójńda na szczwôrty sztok.

A na tym szczwôrtym sztoku juzaś nowô anónza:

Sam sóm chopy, ftore majóm dobrô robota i ku tymu przajóm dzieckóm, i sóm festelnie urodne i głôdkie, a ku tymu rade pómôgajóm swojim babóm we dómowych robotach!”

– Nó, tóż to ci przecamć niysamówite – myśli se baba – i ze blank ciynżkim sercym popyndalowała wyżij.

Na pióntym sztuku juzaś anónza, na ftoryj stoji napisane:

Sam sóm chopy, ftore majóm dobrô robota i ku tymu przajóm dzieckóm,

i sóm festelnie urodne i głôdkie,

a ku tymu rade pómôgajóm swojim babóm we dómowych robotach,

nó i jesce ku tymu sóm stopieróńsko rómanticzne!”

Baba festelnie kusi, coby łostać na tym sztoku, ale jednakowóż – jak to baba – musi podeptać dalszij, coby do łostatka wszyjsko sprôwdzić. Nó, wlazła na tyn łostatni, szósty sztok a sam anónza:

Jeżeś, moja roztomiyło, na tym sztoku już byzuchantkóm nómer 31.647. 132. Sam niy ma żôdnego już chopa. Tyn sztok fónguje ino beztóż, coby pokôzać, iże babóm nigdy, żôdyn niy wygódzi! Dziynkujymy gryfnie za nawiydzynie naszego skłepu!”

Ale, coby niy bóło tak blank ajnfach naprociw tego sklepu dlô babów łozewrzili tyż jesce sklep dlô chopów. I terôzki blank krótko. Na piyrszym sztoku anonza, iże idzie sie sam lajstnóńć babeczki, ftore pierónym radem majóm tyn zeks!

Na drugim sztoku tyż anónza, iże sam razinku idzie sie łobsztalować baba, ftorô mô pierónym rada tyn zeks a ku tymu jes ci jesce moc pijynżno.

Sztoki łod trzecigo do szóstego niy mieli żôdnego byzuchanta! >>>>

Rzyknijcie mi, moje roztomiełe, jak nôjskutnij wyszpotlawić znaczyni słówa? Ganc ajnfach. Zawłôdnóńć niym i festelnie go marnić, i niym ciepać. Robióm to wszyjske na tym świycie diktatury. Jak Wóm sie zdô moje rotomiyłe, jak dzisôj brzmi polski przimiotnik „demokratyczny” na tyn przikłôd na teritoryjóm tyj dôwniyjszyj Miymieckij Republiki Demokratycznyj, Koreańskij Republiki Ludowo-Demokratycznej. Przeca niy potrza bali diktatury, coby blank razinku te słówecko przełónacyć. Kukalichmy, świdrzylichmy to tyż we Szpaniolsku na przikłôdzie przimiotnika „liberalny”. I wiycie, a niy gôdóm to po próżnicy, i we łoderwaniu łod naszyj Polski, co nôjbarzij zaciykło prawica zahabióła te słówka i nadała jim bezreszpektne znôczyni. Doszło przi tymu do czegosik milijóńsko gorszygo niźli ajnfachowe ajchniyńcie. Wyszpotlawióno ku tymu same pojyńcie i kóncepcjô bycia „liberalnym”, tak iże dzisiôj już chnet żôdyn, ani na prawice, ani na lewicy, niy kce. coby go tak mianować. Dziyje sie tak niy ino kajsik tam we Szpaniolsku abo dôwniyjszym NRD, ale chnet blank na côłkim świycie.

Wiycie, być „liberalnym” we społycznym , nôjbarzij ajnfachowym znaczyniu tego słówecka, łoznôczô miyndzy inkszymi niywrażowanie sie we życie i zwyki inkszych ludzi; łoddziylynie wszelijakich umiyjyntnóści i talyntów cowieka łod jego moralnóści, łosobistych i włóśnych fyjlerów, majnóngów i wiyrzyniów religijnych, łoztajlowanie jego szafnóngów i zachowaniô we sfyrze priwatnyj. Tyn tajlóng łostôł przijmniynty bez wiynkszóść społyczyństwa, Jedzinie jakesik „dogmatyki” i krajne fanatikery nie poradziyli merknóńć różnicy.

Moja starka Klara, libeźnô i urokliwô, festelnie drugim rada i łagódnô kobiyta, bóła tak górliwóm katoliczkóm, iże do śmiyrci niy łoglóndała żôdnych fylmów... Charliego Chaplina skuli tego, iże bół ci łón pôrã razy po szajdóngu.

Dzisiôj ta ślepô zorta niytolyrancyji, te ślepe niywyrozumiynie wrôcô i moge sie łodnosić chnet do kôżdego. I to niy ino do politykerów, ftorych côłke życie zeksualne napoczło być jawnóm zachóm we roztomajtych ojropyjskich dziydzinach, a terôzki moge już być wszandy gróntym do wyciepniyńcia lecy kogo ze szteli, niyzalyżnie łod tego, eźli sprawuje jóm dobrze, abo źle, ale tyż wóbec „intelektualistów”, szałszpilerów, projyktantów mółdy, taniyczników abo zingerów. Mógbych sam mocka cufali przikludzić ze naszyj politycznyj binie ale na jakiego pieróna? Przecamć do łostatka niy wieda, fto wygrô na podzim nasz welónek, i – niy dej Pónbóczku – do włôdzy dorwióm sie łoszkliwe Polôki narodowości kaczyńskij, to jô musiôłbych sie i ze tego szykownistego radijoka wykludzić.

Kiejsik już, i mocka sie ło tym bele kaj gôdało, iże u Żabojadów, tameszne włôdze niy dali zwóli na łoddanie hółdu literackigo wywołanymu pisôrzowi Céline’owi, a łodwolywali sie ku jego „antysemickóm” postawóm. Ale przecamć ta jego postawa blank niy wpływała na jego pisanie. Kajsik tyż, u Ynglynderów, serijal telewizyjny pod mianym „Glee” – ze szałszpilerkóm Gwyneth Paltrow – ściepli ze antyny, bo jedyn ze bohatyrzów śpiywô śpiywka skómponiyrówanô bez Gary’ego Glittera jesce we ... 1973 roku! I to ino skuli tego, co tyż zinger, mocka lôt tymu niyskorzij, bół skôzany za dzieckowo pornografijô. A co to miało do kupy ze tym filmym? Blank nic! Ino na isto blank niy poradza spokopić, po jakiymu gryfnistô śpiywka ze 1973 roku mô być ukôranô, łosobliwie, kiej jes szykownô.

Miarkujecie, co niy gôdóm nic ło naszym, polskim piykle, prôwda? A szłoby sam spómnieć i Jarosława Iwaszkiewicza, Tadeusza Boy’a-Żelęńskigo abo choby ino synatora Piesiewicza. I coby sam niy godać, niy poradza zmiarkować, po jakiymy śpiywka ze 1973 roku, ino skuli tego, iże jóm skómponiyrowôł Gary Glitter, mô być ukôranô, łosobliwie, kiej bóła szykownistô. To gynał tak, kiejby wszyjske wydawnictwa na côłkim świecie niy mieli już wydôwać powiyści choby ino Malcolma Lowry’ego (bo bezmać kciôł po gorzôle udowić swoja babeczka) abo „Kochanków z Werony” Iwaszkiewicza, skuli tego, co łón bół „gejym”. Sekiyrowanie, „represjonowanie” twórczóści tych chopów gynał mi przipóminało bojkot, łodżygnowanie sie mojij starki Klary łod fylmów Chaplina, coby go ukôrać za jego szajdóngi. Bezmać tyż jesce i u Rusa (latoś kajsik we marcu) dyrechtór manszaftu balytowego tyjatru Bolszoj (Большой театр) Giennadij Janin straciół sztela, fónkcyjô bo jakisik nanónimu s wysłôł w świat tysiónce ymilków ze zdjyńcióma na ftorych chopa podanego na Janina knipsli we zeksualnych sztelóngach. I blank niyważne bóło, eźli zdjyńcia byli prôwdziwe abo i niy, stykło, co chopowi nawyrzóndzali a cyl – ściepnóńć go ze fónkcyji – bół szafniynty.

Wiycie, we świycie chocia ino deczko „liberalnym” te zdjyńcia, choby i byli prôwdziwe, niy mieli by nôjmyńszego wpływu na pozycjô fachmańskô Janina, eźli ino łon by swoja robota robiół do porzóndku. Jednakowóż my wszyjske (a jô pisza ino ło zagranicy, coby naszych niy szterować) zmiyrzómy, ryjgujymy sie we ricvhtóngu społyczyństwa fanaticznego, puritańskigo i do łostatka tyż reprezyjnygo, jak we czasach łozkwitu inkwizycyji. Tela, iże dzisiôj zamlóng dziôłaniów, za ftore mogymy być potympióne, jes ci tak szyroki, iże chnetki wszyjske bydymy ściyrpniynte ze strachu. Nó, i na to dejcie moje roztomiyłe czytelniki (suchocze) pozór przi welónku na podzim.

I to by możno stykło, a berôł łostatni rółz przed feryjami, jak we kôżdô sobota

Ojgyn z Pnioków
Obrazy - BILDER - Fotos

1.-Schlesien verpflichtet-2011 . ZOBOWIAZUJE

2.-Schlesien Land Bundestreff 25-26. 6.2011 Hannover - heute und morgen! - SPOTKANIE

3.-Fronleichnam in Monheim-Baumberg mit Oberschlesiern aus Moschen Kr. Oppeln - Boze Cialo

4.-Stare Tychy - Boze Cialo procesja ul. Mamrota Kolo Kościoła Marii-Magdaleny

5.-Fronleichnam in M-Baumberg - nach der hl. Messe - BOZE Cialo w MONHEIM - 23.6.2011

6.- Fronleichnam in M-Baumberg - nach der hl. Messe Prozession zur Kirche

7.- Fronleichnam in M-Baumberg - vor der Dionysius Kirche

8.-Anne Frank vater Otto mit Tochter Annefast 20 jahre nach ihrem Tot.

9.-Otto Frank als reicher rentner in derSchweitz in Grossbritanien ein Kriegsheld

10.-Dzien dziecka 1.6. Mysłowice - Kindertag

11.-Dzien Dziecka myslowitz mit Myslowitzer Verein.

12.-Pamieci ofiar Zgoda Swietochlowice G.Sl. OS - Zu gedanken an polnischen Lager

13.-Kattowitz -Chaotischewirken die Arbeiterstädte -die Bevölkerung sucht zunehmend - schlesische Ruhe!

14.-Qualmender Moloch - Das Kohlekraftwerk Lazisk Kr. Pless von damals heinrich Heinz XV. von Hochberg.

15.-Plesser Fürstentum Pless FP-Grenzen-Steine und Plesser Horn von H.H.XI.

16.-RAS_Vaterland -OS prokuratura umywa rece, die D.Staatsanwälte wollen nicht reagieren.

17.-Alojzy Lysko o listach ojca z Wehrmacht-u i celtyckich korzeniach Slaska - Wurzel und über seinem Vater.

18.-berliner-Denkmal Friedrich dem Grossen - Fr. Wilhelm III. MDCCCXXXX - vollendet unter F.Wilh. IV.

19.-Riesengebierge Schneekoppe -Wandern in Schlesien - na wedrowki Sniezka

20.-LO -Liceum Gymnasium Tichau OS -LO-Tychy 1957-61 vom pkscz

21.-Abiturien und Absolwent Lyzeum-O Tychy 57-61 - pksczep. Mit Tablo

22.-SchlesischenKarte von Helwig 1561 Silesia zwischen Bohemia und Polonia - Aussstellung in Haus-Schl

23.-Eichendorffs Grab - grob w Nysie - NEISSE -1994 - „Schläft ein Lied In allen Diengen“ - spiewam - pkscz. Es singe ich



Stron-Seiten -(111) Die Datei - ten zbior: pkSczep-110625.doc

Avira AntiVir Premium Erstellungsdatum der Reportdatei: Samstag, 25. Juni 2011 11:41 Es wird nach 2825893 Virenstämmen gesucht. Das Programm läuft als uneingeschränkte Vollversion. Online-Dienste stehen zur Verfügung. Lizenznehmer : Peter Sczepanek



Glück auf - Na szczęście - Peter Karl Sczepanek - Monheim am Rhein 04.06.2011 – 10.25 ViP-Silesia







Download 0.69 Mb.

Share with your friends:
1   ...   6   7   8   9   10   11   12   13   14




The database is protected by copyright ©ininet.org 2024
send message

    Main page